„Kolędy Podkarpacia” – premiera kolejnego tomu

Okładka tomu „Od Przeworska”
projektu Agnieszki Bernackiej

Dzięki wsparciu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego udzielonemu projektowi „Przy piecu i pod oknem. Zbiór kolęd Podkarpacia”, w 2018 roku ukazała się kolejna publikacja w serii wydawniczej dokumentującej repertuar bożonarodzeniowy i noworoczny subregionów dzisiejszego województwa podkarpackiego.

Szósty tom „Kolęd Podkarpacia” zawiera prawie 700 zapisów pochodzących z regionu przeworskiego, słynącego z bogatej i ciągle żywej tradycji kolędowania. Przeworskie – wyodrębnione na podstawie współczesnego podziału administracyjnego – leży częściowo na obszarze dawnego wschodniego pogranicza kulturowego, stąd obecność śpiewów życzących wspólnych dla noworocznego repertuaru polskich i ruskich wsi. Najliczniej reprezentowane są w nim szczodrówki (szczedriwky) dla panien i kawalerów. Z kolei niektóre spośród przeworskich kolęd dla gospodarza – pieśń o sośnie i sokołach przynoszących panu dary, utwór z motywem złotego pługa oraz kolęda o cudownym rozmnożeniu bydła na gospodarskim podworcu – są uznawane za bardzo archaiczne, choć współczesna postać co najmniej kilku tutejszych ich wariantów może mieć późniejszą, literacką proweniencję.

A stoi tam sosna pośród dworu tego (Studzian) [kolęda noworoczna, gospodarska]

O żywotności zwyczajów cyklu zimowego świadczy też zespół młodszych tekstów, prawdopodobnie miejscowego pochodzenia, świadczący o dużym „zapotrzebowaniu” na śpiewy życzące w tym ośrodku w latach międzywojennych – i w późniejszym czasie. Przeworskie wyróżnia się bowiem na tle innych podkarpackich podregionów obecnością „aktualizowanych” kolęd noworocznych, adresowanych do postaci ważnych w lokalnym kosmosie: wójta czy księdza proboszcza.

O najnowszym tomie Kolęd Podkarpacia tak napisał w recenzji wydawniczej Michał Nawrocki:

Szósty tom
Kolęd Podkarpacia […] jest dziełem, którego wartość można opisać co najmniej w kilku zasadniczych aspektach czy wymiarach.
Pierwszy z nich to wymiar poznawczy: czytelnik otrzymuje bogactwo materiału słownego i muzycznego; materiału, który może jednako stać się źródłem muzycznych inspiracji dla amatora, jak i rzetelną podstawą naukowych badań dla profesjonalisty.
Wymiar drugi nazwałbym wymiarem wdzięczności. Starożytni wszystkich kręgów kulturowych wierzyli w wieczne trwanie pieśni i wieczne trwanie w pieśni. Kultywowali nieśmiertelność słowa i nieśmiertelność, którą daje słowo; czcili słowo, czcząc nieśmiertelność, którą słowo przechowuje. Współczesność rzadko o tym pamięta. Dlatego dzieło Bartosza Gałązki jest niejako spłatą długu, jaki nasza (nieskłonna, bądźmy szczerzy, do wdzięczności) cywilizacja posiada wobec tradycji. […] Zarazem: przypomina o korzyściach, które ze spłaty takich zobowiązań płyną, co wcale nie jest paradoksem. Korzyści jest wiele, najważniejsza z nich to wzbogacenie naszej tożsamości.
To, w oczywistej konsekwencji, otwiera wymiar trzeci, który określić można wymiarem długiego trwania. Bez materialnej kodyfikacji śpiewanych coraz cichszymi głosami pieśni – zamarłyby i zmarłyby one wraz z tymi, którzy je śpiewają. I nigdy by już nie rozbrzmiały. To pozwala mówić o wymiarze ostatnim.
Wspomniana kodyfikacja stała się ciałem dzięki wielkiej pasji i wieloletniej pracy człowieka, który uczynił z niej (w istocie) projekt swojego życia. Projekt, dodajmy, wciąż trwający, wciąż niedokończony, projekt, którego – by tak rzec – partytura rozpisana została na tysiące stron i na dziesięciolecia.


Wymieniłem powyżej fundamentalne (choć z całą pewnością nie wszystkie) powody sprawiające, iż
Kolędy Podkarpacia Bartosza Gałązki przynależą do rodziny dzieł, o których bez żadnej przesady powiedzieć można: bezcenne.

dr hab. Michał Nawrocki (fragment recenzji wydawniczej)

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.